Crucyfy myself
W takim razie na rękę jest mu powiedzenie, że ma się depresję, która trwa cztery lata załóżmy i przez te cztery lata musisz chodzić do niego i kupować leki. Przez lat cztery, a nie rok. Rok nie jest mu na rękę.
Offline
Zapominasz o pewnej bardzo ważnej sprawie - a co, jeśli ja mam mózg i potrafię myśleć za siebie, potrafię zauważyć, że coś jest nie tak? Nie potrzebuję psychiatrów, psychologów, i innych psycho. Myślę sam za siebie. Rzadko kiedy ktoś jest w stanie mi coś wmówić... A spróbuj wmówić szczęsliwemu człowiekowi, że masz depresję.
Byłabyś potwornie słabym kłamcą :P
Offline
Świeżaczek
Jeżeli człowiek sam nie zauważy tego, że jest z nim coś nie tak,że potrzebuje pomocy,bo sobie nie radzi , to psychiatra nie może stwierdzić, że masz np.depresję. Jeżeli Ty sam nie zauważasz tego,że możesz mieć depresję to jak ktoś inny ,kto Cię nie zna,nie ma o Tobie zielonego pojęcia (mam tu na myśli psychiatrę,który jest dla człowieka zazwyczaj totalnie obcą osobą) może to zauważyć ? Często to jest po prostu wprowadzanie ludzi w błąd i wyłudzanie pieniędzy od naiwnych ludzi.
Offline
Crucyfy myself
Nie mówimy o tym jak ktoś NIE WIE, że ma depresję tylko wtedy kiedy czuje się ze sobą źle przez pewien okres czasu - kiedy oczywiście jest to ogólny bezsens a nie tylko smutek z konkretnego powodu i wtedy kiedy pojawiają się myśli samobójcze (jest to typowy objaw). Mówimy o tym - a przynajmniej ja mówię - że ktoś nie może sobie ze sobą poradzić, ze swoimi nastrojami i paranojami i bierze pomoc lekarską czy psychologiczną.
modeller napisał:
Zapominasz o pewnej bardzo ważnej sprawie - a co, jeśli ja mam mózg i potrafię myśleć za siebie, potrafię zauważyć, że coś jest nie tak? Nie potrzebuję psychiatrów, psychologów, i innych psycho. Myślę sam za siebie. Rzadko kiedy ktoś jest w stanie mi coś wmówić... A spróbuj wmówić szczęsliwemu człowiekowi, że masz depresję.
Człowiek, który czuje się szczęśliwy nie chodzi do psychiatry.
Offline
depresja to taki bardzo złożony problem. nie, w sumie nie problem, nie bardzo wiem jak to napisać. a przynajmniej dla mnie nie jest już problemem. zależy co się bierze i kim się jest, taka jest prawda. zależy co cię pchnęło w taki stan i co cię w nim trzyma. czasem jest to zupełnie świadomy wybór, chęć zagłębienia się w tkwiące w nas samych nieprzebrane pokłady bólu, ale również i agresji. pokłady destrukcyjnego cierpienia. to można kochać, w tym można się zatracić. prawdziwej depresji nie można udać, bo to wychodzi jak szydło z worka. można udawać, że się jej nie ma. to jest bardzo pomocna umiejętność, gdy jest się introwertyczną osobą i nie chce się pytań. udawanie pozwala zachować pewne poczucie kontroli, złudne, ale tak potrzebne.
i nie ważne czy masz rodzinę, czy masz znajomych, czy wciąż jest wkoło ciebie miliony ludzi. jesteś sam. w ciemnym, zimnym i martwym lesie lęków, bez planów na choćby jeden dzień do przodu. penetrujesz te swoje pokłady nieprzebranego bólu, zabijasz się powoli, systematycznie. czasem gwałtownie, tak też bywa. i jesteś tak przerażająco obojętny, gdy zdasz sobie sprawę, że cierpienie najlepiej wychodzi ci w samotności, gdy nikt nie przeszkadza, gdy nikt nie pyta.
możesz chodzić do lekarza, ba, chodzisz nawet, łykasz tabletki. ale nadal jesteś w tym lesie. i nie zawsze chcesz z niego wyjść. nie zawsze jest to na tyle atrakcyjna opcja by porzucić możliwość tak wielkiego odczuwania wszystkiego.
Offline
Świeżaczek
Dokładnie tak Modeller. :)
Adek powiem Ci,że najwidoczniej nie prowadziłeś osób chorujących na tą dolegliwość. :)
Offline
Crucyfy myself
Raczej, że nie prowadziłam. Nie jestem psychiatrą. Ale znam naprawdę sporo osób z tymi dolegliwościami i z wieloma rozmawiałam ;]
Offline
Ciekawych rzeczy się tutaj naczytałem i chyba muszę się wtrącić tym, czego ja się dowiedziałem.
Z tego co wiem (co mi mówiono, co czytałem, co mówiły mi znajome osoby chore i leczone na depresję) depresja sama w sobie jest chorobą, ale nie polega na wiecznym smutku albo podłamaniu. To choroba, z powodu której właśnie (gdzieś wyczytałem) osoba nie czuje smutku. To jedna z teorii, którą wyczytałem. Na pewno nie jest łatwo z tego "wyjść", bo osoby z depresją, które są mi znane, mają ją od kilku lat, biorą leki, chodzą do psychologów i psychiatrów regularnie i ciągle w tym siedzą. Nie sądzę, by można było "wpaść w depresję". To sformułowanie dotyczy raczej chandry, czyli mocnego i przewlekłego smutku, który dopada czasem każdego człowieka, a że ludzie lubią teraz wszystko wyolbrzymiać, bo co to oni nie mają za problemów, to później się tną i zabijają z powodu po prostu gorszego humoru. Zdaję sobie sprawę, że bycie smutnym przez więcej czasu nie jest super, ale stwierdzenie, że jest się słabym psychicznie, że wielki ból cię dopadł, a słyszałem już takie sformułowania od ludzi, którzy serio nie wiedzą, co to problem... W większości przypadków taka mocna chandra to jedynie głupota połączona z autosugestią. Przykre, ale prawdziwe. Ludzie nie mają teraz wielkich problemów tak, jak kiedyś (głód, ubóstwo, masowe umieranie), więc szukają sobie innych, a raczej wyolbrzymiają te swoje, stąd tyle osób "chorych na depresję" w naszych czasach.
Zdanie mowiera :3
Offline
Mam depresję. Lecze się u psychiatry. To nie jest żadna ściema, ani nie biorę was na litość. To fakt. Tak samo jak faktem są myśli samobójcze. Wiem, co to problemy. Żadnemu z Was nie życzę ani depresji, ani takiego życia. Dobranoc.
Offline